Witaj,
Trudno dziś, tj. kilka dni po ogłoszeniu rozporządzenia mówić o doświadczeniach i tym jak urzędy podejdą do tematu (pewnie, każdy inaczej...
), ja rozumiem zapisy rozporządzenia następująco:
- mam zagrożenie (osuwiskowe, wodne) - opracowuję stosowną dokumentację w oparciu o którą dokonuję zaliczenia do odpowiedniego stopnia zagrożenia, sprawa jasna i klarowna
- nie mam zagrożenia (albo tak mi się wydaje, że nie mam
) - to, po prostu nie dokonuję zaliczenia - mam bezpieczne złoże, bo logicznie patrząc na to zagadnienie jak udokumentować coś, co nie występuje
.
Myślę, że praktyka stosowania przepisów pokaże, że łatwiej będzie udokumentować zagrożenie, niż udowadniać że go nie ma
, bo co jeśli z uporem maniaka będziemy stać na stanowisku, że zagrożeń brak, a tu jedna ulewa i po zawodach...
Mam tu jeszcze jedno przemyślenie, czy raz dokonane zaliczenie do stopnia zagrożenia jest już zaliczeniem "na zawsze"
No raczej, nie, bo przecież mamy rejony/partie złoża, tu zagrożenie jest, tam go nie ma, dziś jest, jutro nie ma. Pomocą będzie w tym temacie z pewnością bieżąca działalność służby mierniczo-geologicznej i jej opinie stateczności skarp, zakładowy zespół ds. rozpoznawania i zapobiegania zagrożeniom naturalnym, a dokumentacyjnie skarbnicą wiedzy dokumentacja geologiczna, hydrogeologiczna, geologiczno-inzynierska itp.
Do zagadnienia trzeba podejść chyba bardziej elastycznie, dokumentować zagrożenia na bieżąco, tym bardziej, że ustawodawca przewidział w odniesieniu do charakterystyki zagrożeń uproszczoną procedurę zmiany planu ruchu.
A jak będzie ostatecznie, to czas pokaże ...